W dniu, w którym Iza poznała Wiktora padał deszcz. Szare chmury spuszczały na ziemię hektolitry wody. Krople uderzały w parapety i szyby z taką siłą, że można było odnieść wrażenie, że to nie deszcz, a górska lawina sunie po stoku i zmiata wszystko, co spotka na swojej drodze. Niektórzy martwili się, czy szyby ich pięknego, szklanego biurowca wytrzymają taką nawałnicę. Iza nie miała takich obaw. W ogóle jej nie obchodziło co się dzieje za oknem. Jedna część jej mózgu analizowała sytuację rodzinną, a druga na pełnych obrotach tworzyła kolejny business plan dla jej firmy fonograficznej „Opium”. Wymyślając nazwę odniosła się do teorii Marksa głoszącej, że religia jest opium dla ludu. W jej opinii muzyka była tak samo zniewalająca. Wielu ludzi odradzało jej tworzenie wizerunku firmy w oparciu o skojarzenia narkotykowe. Iza jednak zupełnie nie wzięła pod uwagę tych negatywnych sugestii. Jej upór okazał się korzystny. Firma od dłuższego czasu odnosiła coraz więcej sukcesów i podpisywała coraz więcej kontraktów. Kontrowersyjna nazwa przyciągała młodych artystów. A ci, jak poznali Izę, to z nią zostawali ze względu na poważne traktowanie ich twórczości.
Właśnie dochodziła 15:00, gdy do gabinetu weszła Angela i uświadomiła jej, że przyszli goście umówieni na spotkanie.
– Iza, Mikołaj już jest. Mogą wejść?
– O matko! Nie! Dajcie mi 5 min. Zapytaj ich co chcą do picia, a ja się trochę ogarnę.
Szybko pobiegła do swojej prywatnej łazienki i poprawiła włosy i makijaż. Ubrała gładki czerwony żakiet, który idealnie pasował do jej czarnych skórzanych rurek. Na koniec ułożyła dokumenty, które miała na biurku, w idealną piramidę. Spojrzała na zegarek. Minęło dokładnie 5 min. Wyprostowana jak struna, pewnym krokiem, podeszła do drzwi, żeby zaprosić gości do gabinetu.
Otwierając je, Iza spodziewała się, że zobaczy Mikołaja z Wiktorem – młodym wokalistą, który miał być najnowszym odkryciem „Opium”. Talent-hunter zapewniał, że Wiktor jest artystą nietuzinkowym i dokładnie tym, czego firma potrzebuje do wzmocnienia swojej pozycji w środowisku muzycznym. Iza była zaskoczona widząc Mikołaja z 3 młodymi mężczyznami. Szybko oceniła ich na ok. 30 lat. A więc „Wiktor” to był zespół a nie jeden wokalista. Ta myśl bardzo ją ucieszyła. Łatwiej było wypromować zespół. Jej wzrok na chwilę zatrzymał się na czarnowłosym przystojniaku. Ich oczy spotkały się tylko na kilka sekund. Nagle Iza poczuła, że bardzo mocno kręci się jej w głowie i zaczęła się przewracać. Mikołaj podbiegł do niej w kilka sekund i złapał ją, zanim uderzyła głową o framugę drzwi swojego gabinetu. 3 chłopacy i sekretarka zamarli w przerażeniu. Czarnowłosy przystojniak zreflektował się i też podbiegł do Izy, żeby ją podtrzymać. Mikołaj w tym czasie próbował złapać z nią kontakt słowny i wzrokowy.
– Iza, Iza! Co z tobą?! Popatrz na mnie! – krzyczał do niej.
Kobieta nie straciła przytomności, ale czuła się obezwładniona jakąś energią. Miała wrażenie, że zaraz zaśnie. Nie była w stanie zareagować na zawołania Mikołaja, chociaż bardzo tego chciała. Angela chwyciła za telefon na swoim biurku.
– Dzwonię po pogotowie!
Te słowa otrzeźwiły Izę.
– Nie, nie, proszę nie dzwoń. Już mi lepiej. – w tym momencie zauważyła, że podtrzymuje ją czarnowłosy przystojniak, który lustrował ją niespokojnym spojrzeniem. Jego brązowe oczy spotkały się znowu z zielonymi oczami Izy. Dziewczyna musiała złapać równowagę. Wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła czuć się lepiej.
– Bardzo Was przepraszam za to zamieszanie. Zakręciło mi się w głowie. Za dużo pracy, za dużo kawy, za mało snu. To wszystko.
– To może przełóżmy spotkanie. Jeżeli źle się pani poczuła to możemy przyjechać w inny dzień. Dla nas to nie problem. – Głos przystojniaka okazał się tak samo zniewalający jak jego spojrzenie czy ciepłe dłonie, którymi nadal ją podtrzymywał. Iza myślała, że zaraz oszaleje z powodu tych gwałtownych reakcji jej organizmu i emocji. Wiedziała, że musi się wziąć w garść, bo inaczej zrobi z siebie idiotkę.
– Nie mów do mnie per „pani”. Jestem Iza. – dziewczyna wyciągnęła rękę do chłopaka, a on serdecznie ją uścisnął. Iza znowu poczuła wyjątkowe ciepło rozchodzące się po jej ciele i wydawało się jej, że wokół chłopaka dostrzega błękitną poświatę.
– Wiktor – przedstawił się czarnowłosy przystojniak.
Po zapoznaniu się z Wiktorem Iza podeszła już pewniejszym krokiem do, jeszcze w lekkim szoku, pozostałych członków zespołu. Z każdym wymieniła uścisk dłoni, ale nie wywołało w niej to żadnych dodatkowych efektów i doznań, jak w przypadku Wiktora.
– Adam
– Rafał
– Miło mi was wszystkich poznać. Bardzo przepraszam, że was przestraszyłam. Myślę jednak, że możemy spokojnie spotkać się dzisiaj. Zapraszam do gabinetu. Rozgośćcie się na kanapie, proszę.
Mówiąc te słowa otworzyła na oścież drzwi gabinetu i ruchem ręki zaprosiła wszystkich do środka. Angela zmierzyła ją wzrokiem pełnym dezaprobaty i pokręcił głową na znak, że pomysł przeprowadzenia spotkania zupełnie się jej nie podoba. Iza uśmiechnęła się łagodnie i szepnęła, że naprawdę jest jej lepiej.
– Dobra, to zaczynamy. Mikołaj mówił, że jesteście świetni, chociaż nie zdradził mi, że jesteście zespołem. Myślałam, że spotykam się z wokalistą.
– Chciałem uzyskać efekt zaskoczenia. Analizując twoją reakcję sprzed 5 minut widzę, że mój plan spełnił się z nawiązką. – wyzłośliwiał się Mikołaj. Chłopacy i Iza zareagowali na żart Mikołaja swobodnym śmiechem, który rozluźnił atmosferę.
Iza czuła się znacznie lepiej, ale cały czas przechodziły ją dreszcze i nie była w stanie usiedzieć spokojnie na fotelu prezesa. Obecność Wiktora rozstrajała ją całkowicie. On wpatrywał się w nią z zaciekawieniem. Iza zastanawiała się czy chłopak dostrzegł jak potężne wrażenie na niej wywarł. Miała nadzieję, że nie, bo spaliłaby się ze wstydu.
– Opowiedzcie mi coś o sobie. Skąd jesteście, co gracie, czy wydaliście już jakąś płytę?
Odpowiedzi podjął się Wiktor. Swoim hipnotycznym, głębiom głosem zaczął opowiadać historię zespołu. Iza jednak nie była w stanie skupić się na treści wypowiadanych przez niego słów. Niesamowite ciepło, jakie wyczuwała ze strony chłopaka powodowało, że miała wrażenie jakby zanurzała się w jakieś bezpiecznej przestrzeni, gdzie panuje miłość i dobro. Poczuła się tak jakby była pod wpływem opium. Ta myśl nawet ją rozbawiła, tym bardziej, że nigdy nie odważyła się spróbować nawet marihuany. Wiktor cały czas opowiadał, kiedy nagle głowa Izy delikatnie opada na oparcie fotela, po czym Iza zemdlała.
Nastał popłoch. Mikołaj zaczął krzyczeć do Angeli, że ta ma natychmiast dzwonić po pogotowie. Wiktor z kolei ułożył Izę na podłodze z nogami lekko uniesionymi do góry, żeby przywrócić jej prawidłowe krążenie. Co chwilę sprawdzał jej puls. Po kilku minutach, które wszystkim wydawały się wiecznością, Iza zaczęła odzyskiwać przytomność. Wiktor w tym czasie delikatnie trzymał ją za rękę. Po dwudziestu minutach przyjechało pogotowie. W takcie jak ratownicy zaczęli sprawdzać stan Izy, ona zdążyła oprzytomnieć. Była całkowicie zdezorientowana, tym co się z nią działo, bo aż do 15:00 czuła się znakomicie i była pełna energii. Te omdlenia nie miały w jej odczuciu żadnego uzasadnienia.
Mimo silnych nacisków ze strony ratowników oraz współpracowników, nie wyraziła zgody na przewiezienie jej do szpitala. Mikołaj i Angela byli wkurzeni na swoją prezeskę, że ignoruje swoje zdrowie. Ona jednak jak zawsze analizowała sytuację po swojemu i nie dała się przekonać. Przede wszystkim musiałaby powiedzieć mężowi, co się stało, a przewidywała, że z pewnością wykorzystałby jej słabość przeciwko niej. Od kiedy założyła firmę relacje między nimi z roku na rok ulegały pogorszeniu. Dla własnego świętego spokoju postanowiła wrócić do domu tak samo jak zawsze.
Po wejściu ratowników do gabinetu, Wiktor wycofał się i przyglądał całej sytuacji z daleka. Martwił się o Izę i nie mógł oderwać od niej wzroku. Gdyby miał wybór to nie odstąpiłby jej na krok. Od momentu, gdy ich spojrzenia się spotkały, czuł bowiem dokładnie to samo co Iza.
Wiedział, że jako człowiek podobał się wielu osobom. Bardzo rzadko jednak spotykał kogoś, kto reagował tak gwałtownie z powodu jego obecności. Drugie omdlenie Izy dało mu pewność, że posiada ona wyjątkowy dar, dzięki któremu od razu wyczuła kim Wiktor był naprawdę. Podejrzewał, że któraś z jej przodkiń mogła być czarownicą. Umiejętność wyczuwania mocy nadprzyrodzonych odradza się co kilka pokoleń. Może właśnie ujawniła się u Izy?
Nie potrafił już powiedzieć od jak dawna chodził po świecie w ludzkiej postaci, choć moment utraty anielskich skrzydeł pamiętał tak dobrze, jakby dopiero się wydarzył. Co mógł zrobić anioł na wygnaniu? Mógł zostać jedynie dobrym człowiekiem. Gdy miał więc możliwość, starał się pomagać innym, używając swojej mocy, jako lekarstwa dla ciała i dla ducha. Jedynych rzeczy, których nie mógł zrobić to wskrzeszenie umarłego oraz powołanie nowego życia. Taką moc miał tylko Bóg.
Wiktor nie został strącony do piekieł, bo jego przewina nie dotyczyła Boga. Nigdy nie wypowiedział mu posłuszeństwa jak Lucyfer. Po prostu zbyt często dyskutował z Michałem Archaniołem – Wodzem Niebieskich Zastępów. Niestety o jeden raz za dużo nie zastosował się do jego wytycznych i zgraja demonów przeniknęła do ludzkich ciał siejąc spustoszenie i rozpoczynając kolejną potężną wojnę w ukochanym świecie Boga. Takiej klęski Archanioł nie mógł mu odpuścić. Mimo, że dla swojego Anielskiego Wojska jest jak kochający ojciec, tym razem Wiktor poniósł konsekwencje. Został wykluczony ze służby i zesłany na Ziemię, w celu odpokutowania win. Ziemia dla aniołów była jak czyściec dla ludzkich dusz. Żeby móc wrócić w zasięg Łaski, trzeba było najpierw spokornieć. Wiktor tęsknił za bezpośrednim odczuwaniem Boskiej Mocy i ciepłem Nieba. Wiedział, jednak że kara była słuszna, bo przez jego lekkomyślność Bóg stracił rząd dusz, a on miał je dla niego zdobywać a nie tracić. Szczerze pragnął uczynić Bogu zadość za swoje błędy. Zagubione ludzkie dusze nakierowywał więc na drogę ku Niemu, a te które już nią podążały, umacniać w tym postanowieniu. Michał zesłał go na wygnanie, ale Bóg zawsze mógł zmienić ten wyrok, jeżeli tylko by uznał, że Wiktor zrobił wystarczająco dużo. Anioł wiedział jednak, że musi uzbroić się w cierpliwość.
Oprócz nienachlanego głoszenia dobrej nowiny w rozmowach z innymi ludźmi, Wiktor postanowił wychwalać swojego Stwórcę śpiewem. W chórach anielskich istniały określone standardy śpiewu, ale dla ludzkich uszu byłyby one trudne do zaakceptowania. Wiktor swoje anielskie umiejętności zamknął więc w rocku, którego ludzie uwielbiali. Używał też anielskiego języka, który w brzmieniu do złudzenia przypominał łacinę. Jego śpiew przyciągał ludzi jak magnes.
Członkowie zespołu, czyli Rafał i Adam dołączyli do Wiktora przypadkiem. Grał akurat na rynku jednego z większych miast, gdy podeszli do niego dwaj młodzi chłopcy i zapytali czy mogą zagrać razem z nim. Wspólny „jam sesion” przyciągnął uwagę dużej grupy przechodniów i rozpoczął ich wspólną przygodę. Wiktor, który przyzwyczaił się do wędrowania, tym razem został w okolicy na stałe. Był bardzo szczęśliwy, że na swojej samotnej drodze spotkał ludzi, którzy przez kilka lat dotrzymają mu towarzystwa i wprawdzie nieświadomie, ale wspomogą go w jego działaniach naprawczych.
Zespół na początku grał koncerty w klubach nie biorąc za to żadnych pieniędzy lub dogadując się z właścicielami, że w zamian za koncert dostaną obiad. Żeby dojechać na koncerty pożyczali samochód od mamy Rafała. Po kilku latach zaczęli wreszcie zarabiać po kilkaset złotych za występ i można było ich usłyszeć na różnych festiwalach. Na jednym z takich wydarzeń spotkali Mikołaja. Chłopacy nie mieli menagera, ani żadnego kontraktu. Grali, bo to kochali, a pieniądze były przy okazji. Adam opracowywał świetne solówki gitarowe i wymyślał wszystkie podkłady do ich piosenek. Rafał był perkusistą, a Wiktor ostatecznie zajął się śpiewaniem i czasami dokładał swoje partie gitarowe. Żeby nie odbierać Adamowi radości grania i tworzenia, nigdy nie zaprezentował pełni możliwości. Wiedział, że swoimi popisami mógłby zniszczyć zapał kolegów. Ludzie to wrażliwe istoty, więc trzeba postępować z nimi ostrożnie.
Wiktor bardzo lubił Aniołów Stróżów swoich przyjaciół. Zdarzało się, że anielscy bracia opowiadali mu o kolejnych Bożych cudach i o zmianach w Armii Michała. Słuchał tych nowości z zapartym tchem. Nie mógł jednak zbyt często odrywać ich uwagi od zadania chronienia dusz swoich podopiecznych. Obiecał sobie przecież, że Bóg przez niego nie straci już więcej ani jednej duszy.
Po interwencji pogotowia Mikołaj poprosił chłopaków z zespołu o przełożenie spotkania. Obiecał, że odezwie się do nich najszybciej jak to będzie możliwe. Wiktor po raz ostatni popatrzył w kierunku Izy, uścisnął dłoń Mikołaja i powiedział, że będą czekać na telefon.
Iza siedziała na kanapie w miejscu, które wcześniej zajmował Wiktor. Miała wielką nadzieję, że ten piękny energetyczny mężczyzna wejdzie teraz przez drzwi jej gabinetu. Poczuła zawód w sercu, gdy zobaczyła tylko Mikołaja i Angelę.
– Co ty wyprawiasz? – zaczęła Angela. – Dwa razy zemdlałaś i mimo wszystko nie pojechałaś do szpitala?
– Wybaczcie mi, to tylko przemęczenie. Nie ma powodu do paniki.
– No pewnie, że nie ma! – podniesionym i sarkastycznym głosem mówił Mikołaj.
– Dajcie już spokój. Ja też się przestraszyłam, ale teraz jest już dobrze. Zbieram rzeczy i idę do domu. Jutro biorę wolne. Może być?
– Dla mnie ok. – powiedziała Angela – Jak odpoczniesz może przestaniesz mdleć z przepracowania.
– Wolałbym usłyszeć, że idziesz do lekarza, ale lepsze to niż nic. Zbieraj się, zawiozę cię do domu.
– Spokojnie wrócę sama… – Mikołaj nie dał jej dokończyć zdania
– Co ty wygadujesz?! Nie puszczę cię nigdzie samej samochodem po dwóch omdleniach. Dosyć gadania, zawożę cię i tyle.
Iza wiedziała, że Mikołaj ma rację. Głupio jej było się przyznać, że obawia się reakcji męża, ale nie miała wyboru.
– Słuchajcie, to nie tak, że jestem nieodpowiedzialną idiotką … ja … mam … po prostu problemy z mężem. On nie może się o tym dowiedzieć. – słowa przechodziły przez jej gardło z wielkim trudem tak, jakby ktoś umieścił w nim kaktusa. Ukryła twarz w dłoniach.
– Tak coś czułam, że to wszystko ma drugie dno. – powiedziała Angela, a po krótkim namyśle dodała – Dobra! Wiem! Powiesz w domu, że zostawiłaś samochód w biurze, bo jechaliście samochodem Mikołaja na spotkanie i po tym spotkaniu bliżej mu było odwieźć cię do domu niż jechać znowu do firmy.
– Brzmi sensownie – skomentował Mikołaj.
– Chyba może być. -niepewnie potwierdziła plan Iza. – Dziękuję wam za wsparcie. – w tonie dziewczyny była ogromna wdzięczność. Zawsze lubiła Angelę i Mikołaja. Ich postawa, którą właśnie prezentowali sugerowała, że ona też jest dla nich kimś więcej niż tylko pracodawcą. To spostrzeżenie dodało jej otuchy.
– Angela, jeszcze jedno. Sprawdź proszę w kalendarzu kiedy w przyszłym tygodniu możemy zrobić spotkanie z „Wiktorem”. Mikołaj mógłby od razu do nich zadzwonić.
– Robi się – powiedziała Angela i poszła sprawdzić terminarz.
Nową datę spotkania udało się ustalić bardzo szybko. Mikołaj potwierdził ją telefonicznie z chłopakami, zanim zdążyli z Izą dojść do samochodu zaparkowanego w garażu podziemnym.
Kiedy wsiedli, Mikołaj zdobył się na chwilę szczerości.
– Iza, sorry, ale muszę to powiedzieć. Ja nie chcę się wtrącać w twoje sprawy prywatne, ale jestem w firmie od początku i prawda jest taka, że nigdy nie widziałem twojego męża. Myślałem nawet, że udajesz mężatkę. Twój mąż nigdy nie przyszedł na żaden event. Nie było go nawet na 10-leciu firmy. A teraz okazuje się, że nie możesz mu powiedzieć, że się źle poczułaś? Iza on nie tylko ma ciebie totalnie w dupie. On ciebie terroryzuje. Błagam, zrób z tym coś, bo z kimś takim po prostu marnujesz swoje życie.
Iza zamarła na chwile, bo nie spodziewała się takiej tyrady od Mikołaja. Poczuła złość, bo zrozumiała, że kolega ma rację. Marnowała swoje życie dla małostkowego drania.
– Dziękuję, że mnie wspierasz. W sumie to masz rację. Chwilowo jednak nie czuje się na siłach, żeby mierzyć się rozwodem. Swoją uwagę skupiam na firmie i mam cichą nadzieję, że to on rzuci papierami pierwszy.
– Jakbyś zmieniła zdanie to możesz liczyć i na mnie i na Angelę.
– Teraz to wiem i bardzo wam dziękuję. Jak nadejdzie czas na zmiany dowiecie się jako pierwsi.
– No to wszystko jasne. – Mikołaj uśmiechnął się do Izy i wreszcie odpalił samochód.
W drodze do domu Izy rozmawiali już tylko o kolejnych młodych talentach i potencjalnych kontraktach, ale było jakby inaczej. Iza poczuła, że naprawdę ma w Mikołaju przyjaciela i to dodało jej otuchy.
W domu wcisnęła mężowi bajeczkę zaproponowaną przez Angelę. Na szczęście o nic nie dopytywał i szybko wrócił do swojej ulubionej gry komputerowej. Iza poszła do sypialni. Chciała tylko chwilę odpocząć. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła. Śniło się jej, że jest aniołem. Czuła w sobie potężną miłość, którą chciała się dzielić z każdą istotą. Nagle sceneria się zmieniła. Poczuła ból w plecach i spływającą po nich krew. Jej serce przeszywał ból. Gwałtownie otworzyła oczy. Zobaczyła, że w sypialni jest zupełnie ciemno. Zorientowała się, że jest sama.
„Co za dziwny sen” – pomyślała. Zegarek pokazywał 23:00 w nocy. Zdziwiła się, że męża nie było w pokoju. Zaspana zwlekła się z łóżka. Sprawdziła wszystkie pokoje, kuchnię i łazienkę. Nigdzie go nie było. Kiedy zeszła do garażu zauważyła, że nie ma jego samochodu. Zrozumiała, że po prostu wyszedł gdzieś zabalować. Domyślała się też, że nie był sam. Nie mógł znieść myśli, że jego „głuptasek” zamienił się w businesswoman, więc zaczął się wdawać w przygodne romanse. Na początku przynajmniej się z tym krył. Teraz zupełnie go nie obchodziło, co pomyśli Iza. Cały czas się zastanawiała dlaczego się z nią nie rozwiódł. Doszła do wniosku, że to miała być forma kary. Nie rozumiała zupełnie dlaczego jej sukces tak bardzo go bolał. Przecież sam miał firmę developerską, która przynosiła mu potężne zyski. Kiedy patrzyła na puste miejsce po jego samochodzie wróciły do niej jak bumerang słowa Mikołaja. Zapiekły ją oczy, a po policzkach poleciały łzy. Chciała być kochana i akceptowana. Pragnęła, żeby mąż ją podziwiał za jej osiągnięcia. Od lat nie dostawała od niego ani uczyć ani prezentów. W jej każde urodziny demonstracyjnie znikał na cały dzień. Wracał dopiero jak miał pewność, że poszła spać. Mimo wszystko zawsze wyprawiała przyjęcie. Zapraszała na nie kilka zaprzyjaźnionych osób i swoją rodzinę. Kiedy mąż wracał do domu zastawał demonstracyjne zostawiony przez nią bałagan i kawałek tortu. Nigdy go nie zjadał. Od razu lądował w koszu. Z jego urodzinami było podobnie. Rano znikał bardzo szybko, żeby Iza nie zdążyła się z nim zobaczyć i złożyć mu życzeń. To była okrutna gra z jej uczuciami. Wiedział że cierpiała, a to dawało mu satysfakcję.
Stała w garażu i szlochała. Jej serce pękło ostatecznie, kiedy dodarło do niej, że jej małżeństwo zakończyło się 10 lat temu. Mikołaj miał rację. Przyszedł czas, aby coś zrobić z tą sytuacją. Wróciła do sypialni, wykąpała się i poszła spać. Zanim jednak zasnęła postanowiła, że od jutra zacznie szukać sobie mieszkania. Zrozumiała, że jest jednak gotowa, aby zostawić za sobą to co bolesne i zawalczyć o szczęście. Nagle pomyślała o Wiktorze i jego przydługawych kruczoczarnych włosach niesfornie opadających na czoło. Przypomniała sobie jego miękki ciepły dotyk i głębokie spojrzenie brązowych oczu. Poczuła tęsknotę za obecnością tego pięknego mężczyzny, choć wiedziała, że różnica wieku między nimi mogłaby zostać uznana za kontrowersyjną. Kiedy jednak zasypiała nadal miała jego obraz pod powiekami.
Nastał poranek. Wybiła godzina 6 rano i Iza automatycznie podniosła się z łóżka. Dopiero w łazience w trakcie mycia zębów przypomniała sobie, że ma wolny dzień. Zorientowała się także, że nadal jest sama. Mąż nie wrócił do domu tej nocy. Ta świadomość przyprawiła ją o potężny smutek i znowu popłynęły łzy. Po chwili jednak otrząsnęła się i skończyła się ubierać. Po wyjściu z łazienki odpaliła laptopa i zaczęła szukać mieszkania jak najbliżej swojej firmy. Czuła coraz więcej złości na męża i tym razem postanowiła, że niczego mu nie odpuści. Miała szczęście. Znalazła 3 oferty sprzedaży mieszkań w okolicy biura. Odetchnęła głęboko i zeszła zrobić sobie śniadanie. O 7 rano nikt nie odbierze jeszcze telefonu, więc powinna się czymś zająć. Najchętniej pojechałaby do biura, ale do jutra nie może się tam pokazać, bo Angela i Mikołaj obedrą ją ze skóry. Nagle jej myśli poleciały w kierunku Wiktora. Poczuła jak bicie jej serca przyspiesza na wspomnienie jego brązowych oczu i ciepłych dłoni podtrzymujących ją przed upadkiem. W tej samej chwili usłyszała jak otwierają się drzwi wejściowe. Wrócił jej mąż.
– O, a co tutaj robisz? – zapytał zaskoczony widokiem Izy.
– Zrobiłam sobie wolne. – odpowiedziała obojętnym tonem, ale w środku czuła jak wzbiera w niej gniew, który ledwo hamowała.
– Aha, jak tam sobie chcesz. Ja idę się przespać. Miałem ciężką noc. – odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.
– Nie wątpię w to – odpowiedział zimnym tonem.
– To dobrze – odpowiedział jej mąż z tym samym uśmieszkiem, poczym poszedł na górę.
Izę wiele kosztowało, żeby nie rzucić się na niego i nie zrobić mu jakiejś krzywdy. Rozważała podrapanie twarzy paznokciami oraz wbicie zębów w jakąkolwiek część jego ciała. Kiedy zorientowała się, że już go nie ma w kuchni, głęboko odetchnęła. Wreszcie wybiła upragniona 08:00, więc wzięła telefon do ręki i zaczęła obdzwaniać developerów. Umówiła się na 3 spotkania tego samego dnia i postanowiła, że kupi jedno z tych mieszkań.
Po rozmowach postanowiła, że musi wyjść z domu, bo nie wytrzyma ani chwili dłużej pod jednym dachem z draniem, który zdradzał ją przez cała noc i bezczelnie jej to potwierdził. Czuła do niego głębokie obrzydzenie. Zastanawiała się jak to możliwe, że śpią nadal we wspólnym łóżku. Od dzisiaj z tym koniec. Twardo sobie postanowiła, że przenosi się do pokoju gościnnego i zostanie tam aż do wyprowadzki.
Szła przed siebie zatopiona w smutnych myślach. Nagle usłyszała głos, który wołał ją po imieniu. Jej zaskoczenie nie miło końca, kiedy okazało się, że osobą, która próbuje zwrócić na siebie jej uwagę był Wiktor. Stał po drugiej stronie ulicy, wołał ją i energicznie machał rękami. Włosy rozwiewał mu wiatr. Wyglądał jak model na Parsi Fashion Week. Iza straciła oddech i znowu poczuła znajome zawroty głowy. Tym razem było jej jednak łatwiej utrzymać się w pionie. Wiktor spokojnym, ale pewnym krokiem przeszedł na drugą stronę ulicy. Przez cały czas z uśmiechem patrzył na Izę. Z każdym krokiem wykonanym w jej kierunku, czuł jak rośnie w nim radość z powodu tego spotkania. Nowe uczucie, które w sobie odkrył dzień wcześniej po spotkaniu z Izą, zafascynowało go tak mocno, że z samego rana poszedł do biura „Opium” i przekonał Angelę, żeby podała mu adres szefowej. Aniołowi, nawet wygnanemu z niebios, nikt się przecież nie oprze.
– Wiktor! Jak miło Cię widzieć. Co Ty robisz w mojej okolicy? To zbieg okoliczności, że tu jesteś? – zapytała Iza zdezorientowana sytuacją, w jakiej się właśnie znalazła.
– Cześć, no nie bardzo. Celowo przyjechałem, bo chciałem się upewnić, że już nie mdlejesz. – powiedział jakby zawstydzonym głosem Wiktor, ale patrzył na nią rozmarzonym wzrokiem. Nie był w stanie tego opanować.
– To bardzo miłe z twojej strony – zaśmiała się uroczo Iza, a przez jej ciało przeszedł potężny dreszcz, który wywołał równie potężny zawrót głowy, aż się zachwiała. Wiktor stał obok i gdy to zobaczył odruchowo wyciągnął ręce, żeby ją złapać.
– Widzę, że łapanie mnie w czasie upadków wchodzi ci w krew.
– Chyba coś w tym jest.
Po kilku sekundach oboje się roześmiali.
– W każdym razie coś jest jednak nie tak. Nie miałaś iść przypadkiem do lekarza?
– Zdecydowanie się do niego nie wybieram. Postanowiłam dzisiaj trochę odpocząć, pospacerować i jutro wrócić do pracy.
– Czyli teraz jesteś na spacerze. Mogę Ci potowarzyszyć … przyda się ktoś przy tobie, skoro nadal masz te zawroty głowy.
– Będzie mi bardzo miło. Wybierałam się właśnie do parku.
Przez całą drogę żadne z nich się nie odezwało, ale nie było między nimi krępującej ciszy. Iza czuła się swobodnie i szła z uśmiechem na twarzy, a Wiktor co chwilę na nią zerkał zastawiając się nad potęgą Boga, który stworzył tak wspaniałą istotę. Kątem oka zauważył jej Anioła Stróża, który przyglądał się całej sytuacji z zaciekawieniem. Skupiał swoje myśli i działania ochronne na Izie. Wiktor wyczuwał, że tajemniczy anioł bez skrzydeł wzbudzał w Stróżu niepokój. Wiktor spojrzał na niego i dyskretnie się uśmiechnął. Miał nadzieje, że Brat zrozumie, że ma względem Izy same dobre zamiary i przestanie sobie nim zawracać głowę. Po świecie kręci się wiele złych duchów i demonów. Niech Stróż skupia się na wypatrywaniu takich niebezpieczeństw. Anioł odpowiedział mu kiwnięciem głowy, co znaczyło, że rozumie, że są po tej samej stronie barykady.
– Wiktor? Wszystko dobrze? W co się tak wpatrujesz?
– A nic, tak zawiesiłem wzrok. Czasami mózg potrzebuje odsapnąć.
Iza zrobiła zdziwioną minę, ale nie dopytywała więcej. Znaleźli wolną ławkę w głębi głównej alejki i usiedli wygodnie.
– No to jak się czujesz Iza. Powiesz mi o co chodzi?
– Może lepiej Ty zacznij i mi powiedz co tu robisz? – zapytała uśmiechając się do niego
– Ja już ci powiedziałem. Martwiłem się i postanowiłem sprawdzić co się z tobą dzieje.
– Skąd miałeś mój adres?
Wiktor zaczął się krztusić. Jako anioł nie mógł kłamać, nawet jeżeli chciał. Umiejętność kłamstwa uzyskiwały tylko upadłe anioły, a on nadal do nich nie należał.
– Proszę nie złość się na Angelę. Ona jest bardzo dobrym człowiekiem. Wykorzystałem swój niezawodny uśmiech numer 10 i nie mogła się oprzeć mojej prośbie. – powiedział z zatroskaną miną.
Iza wpatrywała się w niego przez kilka sekund i nagle zaczęła się śmiać tak mocno, że prawie straciła oddech. Wiktor jej wtórował.
– No tak, masz rację. Wybaczam jej. Cieszę się, że tu jesteś. Jakoś mi raźniej. Miałam trudną noc i poranek. Mąż znowu mnie zdradził i dzisiaj rano z satysfakcją mnie o tym poinformował. Jestem na spacerze, bo nie chcę na niego patrzeć. Za kilka godzin mam rozmowę w sprawie kupna mieszkania. – te słowa wypłynęły z niej bez żadnej kontroli. Przy Wiktorze czuła się taka bezpieczna.
Nagle złapała się za głowę.
– Kurde, przecież nie mam samochodu. Został na parkingu w „Opium”! Jak ja dojadę do centrum?!
– No, w tej sytuacji autobusem.
– Od 10 lat odkąd tu mieszkam nigdy nie jechałam autobusem. Nie wiem nawet gdzie jest przystanek.
– Ja mam wszystko obcykane. Pokażę ci. Na którą masz to spotkanie?
– Pierwsze na 13:00, drugie na 14:30, a trzecie na 16:00.
– Aha… a Ty miałaś dzisiaj odpoczywać, tak? – zapytał z przekąsem Wiktor.
– Widzisz, że już mi lepiej. Nie ma co wpadać w panikę. Muszę jak najszybciej odejść od tego podłego człowieka. Od dzisiejszego poranka każda sekunda stała się dla mnie bezcenna i nie mam zamiaru dłużej marnować czasu.
Wiktor się zasmucił. Bóg nie lubił takich sytuacji. Oj nie lubił, kiedy ludzie naruszali jego prawa. O dziwo jednak, nie był w stanie takiego komentarza wyartykułować. Przecież wielokrotnie brał udział w podobnych rozmowach i zawsze jakoś reagował. Tym razem jednak tego nie zrobił. Jego zdrowy rozsądek zaginął nagle niczym człowiek, który wyszedł do sklepu po bułki i nikt więcej go nie widział.
– Masz jeszcze jakieś 3 godziny. Co zamierzamy w tym czasie zrobić?
– Chodźmy zjeść drugie śniadanie. Tu niedaleko jest fajny lokalik. Wywalczyłeś mój adres więc ja cię zapraszam, jako mój wyraz uznania dla twojego zaangażowania. – powiedziała to z uśmiechem tak czułym, że nie był w stanie odmówić. – W domu nie mam zamiaru się pokazywać. Prosto z lokalu pojedziemy do miasta. Pomożesz mi dokonać wyboru?
– Ja nie mam pojęcia na co zwracać uwagę. Mieszkam w wynajmowanych pokojach, albo u znajomych. Nigdy nawet nie myślałem o podjęciu próby kupna mieszkania. Raczej ci nie doradzę, ale jeżeli potrzebujesz towarzystwa to zostanę z tobą na wszystkich prezentacjach.
– Dziękuję, że zostaniesz – po tych słowach mimowolnie zapatrzyła się w brązowe oczy towarzysza.
– W co się tak wpatrujesz? – zapytał zdziwiony.
Iza otrząsnęła się ze swojego hipnotycznego stanu i odpowiedziała szybciej niż pomyślała
– A nic, tak zawiesiłam wzrok. Czasami mózg potrzebuje odsapnąć.
– Ok, dobre to było Iza, znakomite! – i zaczęli się znowu śmiać.
W dobrych nastrojach i z uśmiechami na twarzach poszli wreszcie coś zjeść. W lokalu rozmawiali tak jakby znali się od zawsze. Nie było krepującej ciszy. Zdarzały się za to momenty wymownego milczenia, kiedy ich oczy spotykały się na dłuższą chwilę. Izę cieszyło to, że czuła się już dużo lepiej. Zawrót głowy sprzed kilku godzin przypisała stresowi, jaki wywołała u niej poranna konfrontacja z mężem. Może po prostu jej organizm krzyczał do niej ze wszystkich sił, że ma się natychmiast ewakuować z tego związku. Im bliżej było pierwszej prezentacji mieszkania tym bardziej czuła, że idzie w kierunku pięknej, świetlistej przyszłości bez zbędnego balastu i rozterek. Obecność Wiktora rozpalała ją do żywego. Poczuła, że budzi się w niej apetyt na życie. Kiedyś czytała taką książkę pt .„Jedz, módl się, kochaj” i dokładnie to zamierzała zrobić. Otworzyć swoje serce na świat i ludzi i na prawdziwą miłość.
Wiktor chłonął ją każdym fragmentem swojej jaźni. Ciepło, jakie się w nim zrodziło było czymś całkowicie nowym. Zawsze kochał ludzi, którzy stanęli na jego drodze, ale to nowe uczucie zdominowało w nim wszystko. Nie potrafił i nie chciał go wyhamować. Coś z tyłu głowy krzyczało do niego o Boskich Prawach, zasadach, obowiązkach, ale ginęło w połowie drogi. To uczucie miłości było jak ogień, który pochlania wszystko na swojej drodze.
Przed wyjściem z lokalu Iza chciała pójść do łazienki poprawić makijaż.
– Nie musisz niczego poprawiać. Jesteś przecież idealna – Wiktor powiedział te słowa tak naturalnie i swobodnie, że Iza poczuła, jak miękną jej nogi.
– Zaraz znowu zemdleję jeżeli nie przestaniesz mówić do mnie takich rzeczy.
– Jestem obok. Złapię cię.
Milczenie, które nastąpiło po tych słowach, powiedziało im to co było najważniejsze. Nagle wszystko stało się jasne. Od wczoraj są parą, mimo że to nierozsądne i nielogiczne. Sens miało tylko to co się między nimi działo. Iza nie poprawiła makijażu. Po zapłaceniu rachunku wyszli z lokalu mocno trzymając swoje dłonie i poszli na przystanek autobusowy. Wiktor uświadomił sobie nagle, że nie wie jak powiedzieć Izie kim jest. Obiecał sobie, że wymyśli jakiś sposób, ale jeszcze nie teraz. Kłamać nie mógł, ale po prostu teraz przemilczy fakt swojego pochodzenia i poczeka na odpowiedniejszy moment.
Wiktor był z Izą na wszystkich prezentacjach i wbrew swoim wcześniejszym zapewnieniem, że nie ma pojęcia o mieszkaniach, wypowiedział się bardzo profesjonalnie na temat każdego z nich. Dzięki temu Iza podjęła natychmiastową decyzję o kupnie mieszkania numer dwa. Było najbliżej biura, miało najwięcej przestrzeni, było najlepiej nasłonecznione a Wiktor ocenił, że jest porządnie wykonane. Notariusz został umówiony w trybie pilnym na początek kolejnego tygodnia. Jedyne co Izie pozostało to wyprowadzić się z dotychczasowego domu i złożyć pozew rozwodowy.
Kiedy Iza zniknęła z przedstawicielem developera w biurze, w celu przygotowania wstępnych dokumentów sprzedażowych, Wiktor został sam na sam z Aniołem Stróżem.
– Co ty wyprawiasz! – usłyszał głos Stróża. Takich jak Ty nie spotyka się zbyt często. Jesteś drugim aniolem na wygnaniu, jakiego widzę przez wszystkie wieki opieki nad duszami. Zaufałem jednak, że mimo swojej nietypowej sytuacji jesteś nadal Bożym Sługą! Nie spodziewałem się, że postanowisz zagrozić JEJ duszy! – ostatnie zdanie wykrzyczał z wyjątkowym gniewem. To był anielski gniew wypływający z Boskiej Miłości, która płynęła w ich żyłach. Wzburzenie Brata poruszyło Wiktora. Nie wiedział dlaczego został zaatakowany. Przecież on pragnie tylko szczęścia dla swojej ukochanej.
Anioł Stróż kontynuował.
-Natychmiast zniknij z jej życia. Doprowadzisz ją do upadku i sam już nigdy nie znajdziesz wybaczenia. Chyba rozumiesz co mam na myśli? Czy chcesz dołączyć do piekielnego wojska? Czyżbyś nie był tu zesłany na odkupienie swoich przewin względem Majestatu? – kwiecisty język Stróża wskazywał, że był wiele eonów straszy od Wiktora. – Za długo jesteś na ziemi. Zaczynasz tracić kontakt z Prawdą. Jednak nie jestem od tego, aby udzielać Ci porad. Jestem odpowiedzialny za duszę Izabelli. Ona ma wolną wolę i zrobi to co postanowi, ale zakazuję ci ingerowania w cokolwiek.
– Bracie wybacz. Nie potrafię cię usłuchać. Jestem tu już tak długo, że moje serce stało się bardziej ludzkie. Tęsknota za Niebem wypaliła anielski głos, który we mnie trwał przez wieki mojej ziemskiej wędrówki.
– A więc nie żałujesz wystarczająco mocno za swoje przewiny. Doskonale wiesz co cię teraz czeka. Anioł Stróż rozłożył swoje skrzydła i wyciągnął Anielski Miecz.
Nagle jednak nastała wyjątkowa jasność i stanął między nimi Posłaniec.
– Stróżu! Dobrze sprawujesz opiekę nad przydzieloną ci duszą i słusznie uznajesz jej wolną wolę. Nie możesz jednak Brata swego w czasie Bożej Próby traktować jak przeklętego demona. Odłóż swój miecz i wykonaj zadanie tak jak miałeś polecone – głos Posłańca brzmiał donośnie. Anioł Stróż bez słowa oddał mu pokłon i w jednej chwili znalazł się w biurze, gdzie Iza podpisywała dokumenty.
Wiktor tym czasem klęczał oślepiony Boskim Światłem Posłańca. Bardzo powoli zaczęły wracać do niego anielskie myśli i uczucie miłości do całego świata. Napełniło go ciepło prawie zapomnianego Nieba. Odetchnął głęboko, pragnąc oddać hołd Boskiej Mocy, która w ostatniej chwili uratowała jego istnienie, ale kiedy otworzył oczy okazało się, że Posłańca już nie ma. Wiktor zdał sobie sprawę, że klęczy. Powoli zaczął się podnosić, bo gdyby ktoś zauważył, że klęczy w biurze developera, mógłby uznać, że stało się coś złego. Stróż siedział wpatrzony w Izę i zupełnie już nie zwracał uwagi na Wiktora.
Iza wyszła z biura szczęśliwa i skierowała swoje kroki w kierunku swojego cudownego nowego mężczyzny.
– Mam to Wiktorze! Mam mieszkanie dzięki Tobie. To takie cudowne. Czuję się tak lekko i przepełnia mnie szczęście. Nie wiem jaka moc nas ze sobą złączyła, ale teraz zaczynam rozumieć jak piękne może być życie. Tęskniłam za tym stanem, za radością – mówiła z entuzjazmem.
Wiktor stał przed nią i słuchał jej słów. Wyłapał wszystkie fałsze przekonania podrzucone przez smutek i zwątpienie, jakich doznawała przez ostatnie lata swojego życia. Współczuł jej i było mu naprawdę przykro, że właśnie w tak ważnym dla niej momencie będzie musiał zniknąć. Nie miał pojęcia co się wydarzyło od wczoraj i co oznaczała interwencja Posłańca. Wiedział jednak, że teraz wszystko wróciło u niego na właściwe tory. Nawet Anioł Stróż spoglądał na niego z braterską miłością, choć chwilę temu miał zamiar przebić go Anielskim Mieczem. Znowu wiedział co powinien zrobić i co powiedzieć.
– Iza, dobrze, że kupujesz to mieszkanie. To dobry czas na inwestycje. Lepiej, że tak ulokowałaś swoje oszczędności. Przynajmniej inflacja ich nie zje.
Zmiana tonu w głosie Wiktora napełniła Izę przerażeniem. Zaczęła się gorączkowo zastanawiać co mogło się wydarzyć przez te 30 min, kiedy załatwiała formalności. Przecież to niemożliwe, że uczucie, które wybuchło z tak potężną mocą, mogło zgasnąć w pół godziny! Wiktor kontynuował jednak swoją wypowiedź ze stoickim spokojem, bez najmniejszych oznak namiętności i jakiegokolwiek zainteresowania nią, jako kobietą.
– Wiesz, tak sobie pomyślałem, że może twój mąż faktycznie coś ukrywa, ale nie są to zdrady. Może jego zachowanie to zasłona dymna. Może łatwiej znosi Twoją pogardę z powodu zdrady niż gdyby miał się z nią zmierzyć w związku z prawdziwym powodem?
– Wiktor, co ty wygadujesz. Ty bredzisz. Coś się stało jak podpisywałam dokumenty? Tym razem ty zasłabłeś i jak upadałeś to walnąłeś się w głowę?
– Masz pieniądze. Wynajmij detektywa i sprawdź co robi twój mąż po nocach, albo po prostu pierwszy raz od 10 lat zapytaj go o to wprost. Według mnie żyjesz pozorami, w które sama uwierzyłaś, bo było ci wygodniej z taką wersją wydarzeń. Zanim zaczniesz pakować walizki po prostu sprawdź. Anioł Stróż popatrzył na Wiktora z podziwem i wdzięcznością. Od tak długiego czasu szeptał Izie, żeby zwracała uwagę na szczegóły. Przecież mąż nigdy nie cuchnął alkoholem, nigdy nie miał na sobie zapachu perfum obcych kobiet, ani śladu szminki. Po słowach Wiktora Iza uświadomiła sobie, że faktycznie nigdy nie zapytała męża o te nocne eskapady. Pozwoliła sobie myśleć od pierwszego razu, że to zdrada i zamknęła się na niego całkowicie. Teraz jej proces myślowy zaczął sterować w innym kierunku.
– Jesteś blisko biura. Idź po samochód i jedź do domu – powiedział Wiktor.
Iza była zupełnie oszołomiona. Patrzyła na niego jakby widziała go pierwszy raz w życiu. Stał przed nią 10 lat młodszy przystojny mężczyzna, którego nie znała. Nawet jego nazwisko było dla niej tajemnicą. Tymczasem w przeciągu kilku chwil właśnie ze względu na niego kupiła mieszkanie. Wizja tak potężnego barku rozsądku z jej strony wstrząsnęła nią do głębi.
W tej sytuacji mogła zrobić tylko to, co powiedział jej Wiktor – wrócić do domu i porozmawiać z mężem.
– Tak, tak właśnie zrobię. Dziękuję, że mi towarzyszyłeś od rana. Wiem, że kupiłam dobre mieszkanie. Widzimy się w biurze w przyszłym tygodniu, tak jak ustalał z wami Mikołaj. Jestem pewna, że tym razem nie zemdleję.
– Jasne, przyjdziemy – powiedział łagodnie Wiktor i delikatnie się do niej uśmiechnął.
Kiedy Iza weszła do domu jej mąż siedział na kanapie i grał w swoją ulubiona grę komputerową. Jeszcze nigdy nie czuła tak potężnego strachu przed konfrontacją.
– Cześć, wróciłam.
– Aha, super – odpowiedział jakby od niechcenia.
– Czy możemy porozmawiać … o nas.
– Uhu, będziemy rozmawiali o nas. Tak, super.
– Możesz odłożyć grę?
Mąż odłożył demonstracyjnie konsolkę i przybrał prześmiewczy wyraz twarzy. Iza wiedziała, że nie będzie łatwo. Kokony, w które obrośli przez lata, były wyjątkowo szczelne.
– Zaczynaj, proszę – zadziornie i wyzywająco zachęcał mężczyzna.
– Dawidzie, naszła mnie dzisiaj myśl, a w sumie została mi ona podsunięta, że możliwe, że zmarnowaliśmy nasze ostatnie 10 lat wspólnego życia.
– O proszę! Pamiętasz jak mam na imię. No i jakie odkrycie! Jaka głęboka analiza! – ironia wyciekała z niego jak trucizna. Iza jednak pamiętała, z jakim przekonaniem mówił do niej Wiktor o pozorach, więc postanowiła zignorować zachowanie Dawida. Przecież jak ta konfrontacja nie wyjdzie to po prostu odejdzie, tak jak zaplanowała na początku.
– Wiem, że Ty też masz w sobie wiele złości na mnie z powodu tego, jak to wszystko między nami wyglądało, ale teraz przychodzę i proszę porozmawiaj ze mną.
Ton głosu Izy wywołał poruszenie w Dawidzie.
– Dobrze, pozmawiajmy. Słucham.
– Dawidzie odpowiedz proszę na moje pytanie. Czy ty mnie kiedykolwiek zdradziłeś?
Dawid patrzył jej prosto w oczy i odpowiedział bardzo konkretnie i jednoznacznie.
– Nigdy tego nie zrobiłem.
Iza zamarła. Złapała się za głowę. Nigdy nie została zdradzona. Przełknęła ślinę, i poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Zrozumiała, że 10 lat temu coś się wydarzyło, a ona naprawdę nie wie co.
– Powiedz mi proszę co się wydarzyło 10 lat temu. To co przede mną zataiłeś i przykryłeś pozorami permanentnej zdrady – po tych słowach podniosła oczy i popatrzyła na niego błagalnie.
Dawid, który właśnie przeżył szok, że żona odkryła jego grę pozorów, pod wpływem impulsu powiedział jej wszystko.
– Kilka dni po tym jak otworzyłaś firmę miałem wypadek samochodowy. Potrąciłem nastolatka. Wbiegł mi nagle pod koła, bo wymyślił sobie, że chce dołączyć do kolegów po drugiej stronie ulicy właśnie w tym momencie. To nie było przejście dla pieszych. Tam nie było możliwości przejścia. Chłopak przekoziołkował po mojej masce. Wszędzie było mnóstwo krwi. Przyjechała policja i karetka. Zabrali nieprzytomnego chłopaka do szpitala, a mnie na komisariat. To nie była moja wina. Sędzia mnie uniewinnił, ale ja czułem się winny. Odnalazłem chłopaka i jego rodziców. Okazało się, że uszkodzenia głowy są tak poważne, że ich syn wprawdzie przeżył, ale do końca życia będzie w stanie wymagającym stałej opieki paliatywnej. Poprzysiągłem sobie, że zrobię wszystko, żeby im wszystkim, jakoś to wszystko wynagrodzić. Wypłaciłem im odszkodowanie 50 tyś zł i obiecałem, że zawsze będę im pomagał w opiece nad synem. Nie oddali go do ośrodka, chociaż znalazłem najlepszy i nawet powiedziałem, że będę płacił. Chcieli mieć syna w domu. No to płacę za opiekunkę. Zdarza się, że w nocy do Marcina potrzebna jest dodatkowa pomoc. Opiekunka też ma przecież swoje życie. Wtedy ja do nich jadę. Marta i Karol mogą wtedy wyjść na kolację, spędzić trochę czasu razem, złapać oddech. Oni nigdy mnie nie obwinili za ten wypadek. Wiedzieli, że to Marcin wystrzelił jak „Filip z konopi”. Mówili, że on zawsze najpierw robił, a później myślał. Ale ja nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić do dzisiaj.
Iza z każdym słowem Dawida czuła jak umiera w środku. Jej mąż przez ostatnich 10 lat był całkowicie samotny i dźwigał tak potężny ciężar, a ona o tym nie wiedziała? Jak to się stało, że nie zauważyła?
– Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? – zapytała łamiący się głosem.
– Było kilka powodów. Po pierwsze to były początki „Opium”, więc nie było ciebie w domu. Często wracałaś jak już spałem. Nie byłem o to zły. Pamiętam, jak sam zaczynałem rozkręcać swoją firmę. Tak po prostu jest. Ale to powodowało, że nie było warunków technicznych, żeby porozmawiać. Takich historii nie opowiada się w biegu. Drugi powód to taki, że czułem tak potężne wyrzuty sumienia, że nie potrafiłem o tym rozmawiać. Trzeci to taki, że bałem się, że uznasz mnie za podłego człowieka, który złamał życie innej rodziny. Łatwiej mi było znosić Twoje milczące oskarżenia o zdradę niż to, że mogłabyś myśleć o mnie z odrazą z powodu tego wypadku.
Odpowiedź Dawida wstrząsnęła nią. Wiktor miał rację. Tak bardzo skupiła się na własnej interpretacji rzeczywistości, że na 10 lat wykluczyła Dawida ze swojego życia i pozostawiła go całkowicie samego z całym cierpieniem, jakie nosił w swoim sercu. A tak bardzo się kiedyś kochali! Jak mogła do tego dopuścić?!
– Dawid czy Ty jesteś w stanie mi wybaczyć to jak cię traktowałam przez te lata? Czy jest szansa, żebyś mnie znowu pokochał?
– Ale ja wcale nie przestałem ciebie kochać – powiedział patrząc głęboko w jej zapłakane oczy.
Iza podeszła do Dawida, usiadła na jego kolanach i wtuliła się niego. Dopiero teraz poczuła jak tęskniła za jego dotykiem, zapachem i mocnym uściskiem. Dawid poczuł, że odzyskał ukochaną żonę i zrozumiał, że jego uparte milczenie spowodowało, że Iza uznała go za zdrajcę. Jeden nieszczęśliwy wypadek, który pokrył się akurat z rozpoczęciem jej działalności zamroził ich miłość na 10 lat, ale to już przeszłość. Teraz zaczynają od nowa. Nic więcej ich nie rozdzieli.
– A kto ci podpowiedział, żebyś zapytała mnie o to co zdarzyło się 10 lat temu?
– To był chyba anioł – odpowiedziała w zamyśleniu Iza.
Wiktor odetchnął z ulgą. Coś mocnego wytworzyło się między nim a Izą. Bardzo wyraźnie odczuwał jej wszystkie emocje i uczucia. Myśli nie słyszał, ale wiedział, że wydarzyło się coś dobrego.
Nagle wokół niego rozbłysła światłość, a przed nim stanął sam Archanioł Michał.
– Mało brakowało, abyś poległ na wieczność. Odkupiłeś jednak swoje winy. Ostatnia próba zmagania się z ludzkimi słabościami jest zawsze najtrudniejsza, ale ją przeszedłeś. Przywracam cię do moich Niebieskich Zastępów. Zwracam ci skrzydła. Wracasz do domu.
Wiktora przepełniała tak wielka radość, że mógł powiedzieć tylko jedno słowo:
– Amen.
Iza, Mikołaj i chłopacy z zespołu byli zdruzgotani nagłym zniknięciem Wiktora. Nikt go nie widział i nikt z nim nie rozmawiał od dnia, gdy Iza kupiła mieszkanie. Wszczęto szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą. Policja dwoiła się i troiła w wysiłkach. Powtarzano w kółko. „Przecież ludzie nie rozpływają się w powietrzu”. Iza jednak czuła, że z Wiktorem jest wszystko w porządku. Może i ludzie nie rozpływają się w powietrzu, ale anioły już tak.